Rok utworzenia | 1990 |
---|---|
Powierzchnia | 12421,00 ha |
Otulina | 13854,00 ha |
Położenie | Wyżyna Lubelska / Wyniosłość Giełczewska |
Jednostka odpowiedzialna | Ośrodek w Lubartowie |
Ścieżka położna jest w mezoregionie Wyniosłość Giełczewska na terenie gminy Krzczonów. Ścieżka ma na celu zaprezentowanie różnorodnych zbiorowisk roślinnych, gatunków roślin i zwierząt, krajobrazów a także form geomorfologicznych i obiektów hydrograficznych występujących na tym obszarze.
Długość ścieżki wynosi 7,75 km. Została opracowana przez pracowników Zespołu Lubelskich Parków Krajobrazowych w oparciu o już istniejącą w rezerwacie Las Królewski pieszą ścieżkę edukacyjną oraz ścieżkę dydaktyczną opisaną, lecz nie wyznaczoną w terenie, w 1996 roku przez dr Marię Wawer i mgr. inż. Romana Dejnekę. Początkowy odcinek ścieżki stanowi wspominana wcześniej piesza ścieżka edukacyjna po rezerwacie przyrody Las Królewski, dalszy odcinek to zmodyfikowana propozycja z połowy lat 90. XX w.
zobacz lokalizację ścieżki w google maps
Przemierzając ścieżkę poznamy aż 4 (z 10 funkcjonujących w polskim prawodawstwie) form ochrony przyrody. Ścieżka położona jest w całości na terenie Krzczonowskiego Parku Krajobrazowego, pora zatem zapoznać się z pierwszą z form ochrony przyrody. Zgodnie z obowiązującą Ustawą o ochronie przyrody z dnia 16 kwietnia 2004 roku „Park krajobrazowy obejmuje obszar chroniony ze względu na wartości przyrodnicze, historyczne i kulturowe oraz walory krajobrazowe w celu zachowania, popularyzacji tych wartości w warunkach zrównoważonego rozwoju.” Art. 16, pkt 1 UOP.
Znajdujemy się przy wejściu na ścieżkę. Jesteśmy w dolinie Radomirki, zwanej także Bełzą, niewielkiej rzeczki o długości ledwie 15 km i powierzchni zlewni bez mała 90 km2, która jest lewobrzeżnym dopływem Giełczwi. Rzeczka szumi za nami a wokół krajobraz podgórski. Różnica wysokości względnej między dnem doliny a otaczającymi ją wzniesieniami wynosi nawet kilkadziesiąt metrów, zbocza doliny pokryte są lasem stąd wrażenie jest takie jakbyśmy znajdowali się gdzieś w Beskidach, a nie w sercu Wyżyny Lubelskiej. Stoimy przy drodze łączącej Krzczonów z Piaskami, tuż obok znajduje się zatoczka, na której można bez obaw zaparkować samochód. Jesteśmy u wrót królestwa cieszynianki i rezerwatu Las Królewski, o czym informuje nas tablica stojąca przy szlabanie. Rezerwat przyrody, jest kolejną formą ochrony przyrody, którą poznamy idąc ścieżką „Cieszynianka-Kamienny Wąwóz”.
Ustawa o ochronie przyrody definiuję te formę tak: „Rezerwat przyrody obejmuje obszary zachowane w stanie naturalnym lub mało zmienionym, ekosystemy, ostoje i siedliska przyrodnicze, a także siedliska roślin, siedliska zwierząt i siedliska grzybów oraz twory i składniki przyrody nieożywionej, wyróżniające się szczególnymi wartościami przyrodniczymi, naukowymi, kulturowymi lub walorami krajobrazowymi.” Art. 13, pkt 1 UOP.
Rezerwat Las Królewski został utworzony Zarządzeniem Ministra Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa z dnia 25 lipca 1997 r. Celem ochrony jest zachowanie ze względów naukowych, dydaktycznych i krajobrazowych zbiorowisk rzadkich roślin kserotermicznych oraz wielogatunkowych drzewostanów o charakterze naturalnym. Rezerwat ma powierzchnię 48,64 ha i jest położony w północnej części kompleksu leśnego.
Przed szlabanem leśnym stoi także tablica z legendą o Śmierdzącym Źródełku. O nim jednak napiszemy później. Kompleksie leśnym Las Królewski, znajdujący się w Nadleśnictwie Świdnik jest fragmentem dawnych puszcz, które w minionych czasach pokrywały tę część Lubelszczyzny. Na początku ścieżki wita nas łęg jesionowo-olchowy znajdujący się u wylotu wąwozu zakończonego niszą źródliskową Śmierdzącego Źródełka. Prócz olch i jesionów rosną tu osiki i sosny. W podszycie występuje leszczyna, kruszyna pospolita i bez czarny. Po krzewach i drzewach wspina się nasza rodzima „piwna” liana – chmiel zwyczajny. Szczególnie malownicze jest wiosenne runo łęgu. Jaskrawą zielenią odznaczają się śledzienice skrętolistne, słoneczną żółcią biją po oczach ziarnopłony wiosenne. Później dołączają do nich jaskry rozłogowe, podagrycznik pospolity, tojeść pospolita, przytulia czepna i inne. Łęgi do doskonałe miejsce życia ptaków. Do najciekawszych należy z pewnością dzięcioł zielony, którego głos podobny do donośnego śmiechu możemy tu usłyszeć.
Po prawej stronie ścieżki znajduje się niewielki zbiornik wodny sztucznego pochodzenia, zasilany przez strumyk wypływające ze Śmierdzącego Źródełka. Jest on od północy ograniczony groblą ziemną, a jego głębokość i powierzchnia zależna jest od warunków atmosferycznych. Zbiornik pełni bardzo ważną rolę w terenie nieobfitującym w wodę. Jest lokalną ostoją płazów, zwłaszcza żab i ropuch, które szczególnie wiosną można tu obserwować w znacznych ilościach. W ślad za nimi podąża zaskroniec – niejadowity wąż, z żółtymi plamami w tyle głowy, który z upodobaniem poluje na płazy. Przy odrobinie szczęścia możemy być świadkami tego smutnego dla żaby, ale nieuchronnego, naturalnego zjawiska. Poza tym zbiornik ten jest także wodopojem dla zwierzyny leśnej. Na jego brzegach znajdziemy ślady saren, dzików i innych ssaków. Korzystają z niego także ptaki.
My jednak udajemy się dalej w kierunku zachodnim. Idziemy wzdłuż płytkiego wąwozu, którego dnem płynie ciek wodny. Las otaczający nas zmienia się. Jesteśmy w grądzie. Gatunkami, które go budują są: grab i lipa. Ta druga jednak występuje tu w niewielkiej ilości za to grab – w obfitości. Prócz tego nie brak w drzewostanie sosen, osik, brzóz i innych gatunków. Wiosną nad strumieniem spotkamy osobliwą roślinę bezzieleniową – łuskiewnik różowy. Jest to pasożyt korzeniowy o różowawym kolorze i o charakterystycznym kształcie. Runo grądu najbardziej malownicze jest wówczas, kiedy nie ma jeszcze liści na drzewach i słońce ma nieograniczony dostęp do dna lasu. Pysznią się na nim fioletem kępy przylaszczek, bieleją łany zawilców gajowych i przytuli wonnej nazywanej dawniej marzanką, nie mniej intensywnym fioletem chwali się groszek wiosenny, subtelnym różem zachwycają kwiaty wawrzynka wilczełyko. Później, kiedy w grądzie staje się bardziej cieniście pojawiają się nie mniej piękne, ale o wiele rzadsze gatunki, storczyki: podkolan biały i bezzieleniowy gnieźnik leśny oraz królowa lasu – lilia złotogłów. Kiedy nadchodzi grzybny czas, z runa Lasu Królewskiego dochodzi do naszego nosa … zapach padliny. Jedna to nie martwe zwierzę tak wonieje (choć oczywiście i taki przypadek może się w lesie zdarzyć), a grzyb - sromotnik bezwstydny o istotnie bezwstydnym, fallicznym kształcie. Warto przypomnieć, że dopiero co wyrastający z ziemi grzyb ma kształt … jajka i do złudzenia go przypomina. W lesie można też spotkać przycupniętego u stóp sosny siedzunia sosnowego, zwanego dawniej szmaciakiem, bo istotnie wygląda jak kupka szmat. Grąd to także miejsce życia wielu gatunków ptaków, które zwłaszcza wiosną możemy usłyszeć na trasie naszej wędrówki. A jest ich bardzo wiele, od małych wróblaków, jak: zięby, pierwiosnki, świstunki, strzyżyki, rudziki, sikory, kowaliki, pełzacze poprzez nieco większe: kosy, śpiewaki, sójki, dzięcioły duże, średnie po całkiem spore jak: myszołowy, dzięcioły czarne, kruki i wiele innych. Wszystkie je mamy szanse usłyszeć a nawet zobaczyć.
Dochodzimy do końca wąwozu, gdzie z niszy źródliskowej sączą się strumyki nazywane przez lud Śmierdzącym Źródełkiem. Pora tutaj odsłonić rąbek tajemnicy i wyjaśnić skąd taka dziwna nazwa, zwłaszcza, że źródełko ani nie śmierdzi, ani też woda z niego nie jest trująca, na odwrót – jest bardzo smaczna. Nazwa źródełka związana jest z odległymi czasami potopu szwedzkiego. Otóż w lasach tych zatrzymały się wojska szwedzkie pod dowództwem Torneskolda. Szwedzi ufni w swoje siły i nieświadomi tego, że operują tu także partyzanckie – jak byśmy dziś powiedzieli – oddziały wojewody wileńskiego Pawła Sapiehy, wiernego królowi Janowi Kazimierzowi, zatrzymali się na spoczynek akurat w miejscu doskonałym do zasadzki. Żywa noga nie uszła ze szwedzkiego oddziału a widok pobojowiska rozciągającego się wokół źródełka i odór unoszący się z rozkładających się, poszarpanych przez psy, ciał Szwedów wrył się mieszkańcom głęboko w pamięć. Od tego czasu źródełko to nosi nazwę: Śmierdzące. Przy tej okazji warto jeszcze podkreślić, że teren Krzczonowskiego Parku Krajobrazowego stanowi najważniejszy obszar źródliskowy województwa lubelskiego. Występuje tu 45 źródeł, w tym kilkanaście grupowych skupiających od kilku do kilkunastu wypływów. Duże zgrupowanie źródeł obserwuje się w dolinie Giełczwi, Radomirki i Olszanki. Najwydajniejsze źródła (ponad 178 l/s) koncentrują się w miejscowości Stryjno (w otulinie Parku).
W niewielkiej odległości od niego, na południowym stoku wąwozu rośnie płat rośliny, która jest najcenniejszym gatunkiem na ścieżce, jest też rośliną herbową Krzczonowskiego Parku Krajobrazowego. To cieszynianka wiosenna.
Cieszynianka wiosenna Hacquetia epipactis jest rośliną z rodziny selerowatych. Jest tzw. gatunkiem monotypowym czyli jedynym, który jest przedstawicielem wyższej jednostki taksonomicznej. Jest zatem cieszynianka wiosenna jedynym przedstawicielem rodzaju cieszynianka. To byliny, która dorasta do 20 cm. Ma ona kwiaty zebrane w główkę o barwie jasnożółtej. Główka ta jest otoczona 5-6-cioma zielonymi „płatkami”, które nadają jej wygląd klasycznego kwiatu. W rzeczywistości zaś owe „płatki” są specyficznymi liśćmi. Nazywane są podsadkami i to z ich kątów wyrastają kwiatostany. U cieszynianki pojawiają się one w kwietniu (niekiedy nawet już w marcu) i pozostają zwykle do końca maja. Cieszynianka wiosenna jest rośliną bardzo rzadką. Występuje w zasadzie jedynie w dwóch regionach Europy. Jeden obejmuje północno-wschodnie Włochy, Słowenię i Chorwację, a drugi - okolice Cieszyna. Poza tym izolowane stanowiska cieszynianki możemy spotkać wyłącznie na Wyżynie Małopolskiej i Lubelskiej. Legenda głosi, że pojawiła się w okolicach Cieszyna w czasach wojny trzydziestoletniej, a wyrosła po raz pierwszy na grobie szwedzkiego żołnierza, który kazał nań wysypać ziemię z rodzinnych stron noszoną przezeń w woreczku na szyi. Tam miały znajdować się nasiona cieszynianki. Jest to jednak z całą pewnością legenda, bo cieszynianka o wiele wcześniej rosła w Karpatach, a w Szwecji nie rosła nigdy. Dawniej nazywano cieszyniankę haketia, co było spolszczoną nazwą łacińską tej rośliny. Nazwę tę otrzymała na cześć Baltazar Hacquet de la Motte, badacza austriackiego pochodzącego z Francji, profesora Uniwersytetów: Lwowskiego i Jagiellońskiego, który żył na przełomie XVIII i XIX wieku. Zasłynął on tym, że przeszedł całe Karpaty i opisał je w swym 4-tomowym dziele. Dopiero 90 lat temu zoolog, prof. Kazimierz Simm zaproponował dla haketii nazwę cieszynianka (bo na naszych ziemiach najliczniej rośnie właśnie koło Cieszyna), która to nazwa się przyjęła.
Na Lubelszczyźnie cieszynianka wiosenna została stwierdzona jedynie na 3 stanowiskach. Jednym z nich jest to w Lesie Królewskim, w którym cieszynianka chroniona jest od 1964 r. Warto podejść pod ogrodzenie (od kilku lat jej stanowisko jest objęte ochroną czynna i ogrodzone), i nacieszyć oko tym rzadkim gatunkiem. Należy podkreślić, że płat ten jest także powierzchniowym pomnikiem przyrody. „Pomnikami przyrody są pojedyncze twory przyrody żywej i nieożywionej lub ich skupiska o szczególnej wartości przyrodniczej, naukowej, kulturowej, historycznej lub krajobrazowej oraz odznaczające się indywidualnymi cechami, wyróżniającymi je wśród innych tworów, okazałych rozmiarów drzewa, krzewy gatunków rodzimych lub obcych, źródła, wodospady, wywierzyska, skałki, jary, głazy narzutowe oraz jaskinie.” Art. 40 pkt 1, UOP.
Pomnik przyrody płat cieszynianki wiosennej utworzony został Zarządzeniem Nr 42 Wojewody Lubelskiego z dnia 22 października 1987 r. w sprawie uznania za pomnik przyrody. Ma powierzchnię 1 ara.
Warto zboczyć nieco ze ścieżki i odejść ok. 150 metrów na południowy zachód od Śmierdzącego Źródełka gdzie znajduje się inny pomnik przyrody – lipa drobnolistna o fantazyjnych kształtach. Drzewo istotnie posiada bardzo osobliwe kształty, pełne guzów, narośli i zabliźnionych miejsc po uschłych gałęziach. WAŻNE! Po drodze do tej lipy znajduje się inna, również o nietypowym pokroju i ze złamanym konarem, jednak nie tak osobliwa. Często ona właśnie „brana” jest przez turystów za tę właściwą. Nie zadając sobie trudu pójścia dalej często wracają rozczarowani opowieściami o fantazyjnych kształtach słynnej lipy. Tymczasem oryginalność kształtów „właściwej” lipy nie zawiedzie nikogo.
Wracamy do ścieżki i idziemy na północny wschód, do miejsca jej rozgałęzienia. Skręcając na północ idziemy zboczem doliny Radomirki. Mijamy kilka wąwozów, w tym jeden, w którym rosną posadzone przez ludzi świerki. Obecnie (rok 2018) są one w dużej mierze zaatakowane przez szkodniki i wycięte, ale jeszcze przed kilku, kilkunastu laty wchodząc miedzy nie miało się wrażenie przebywania gdzieś w górskim borze górnoreglowym albo w tajdze. Na zboczu, po którym idziemy, znajdują się także nory borsucze. Borsuk zwany też jaźwcem, to gatunek drapieżnika z rodziny łasicowatych, który staje się coraz częstszym mieszkańcem lasów, mimo, że jest gatunkiem łownym. Jest to dość duży drapieżnik o długości nawet 60 cm i wadze dochodzącej do 20 kg. Futro ma szare i charakterystyczny czarno-biały rysunek na głowie. Zimę przesypia w norach o bardzo skomplikowanym systemie. Jest czyściochem – w odróżnieniu do lisa. Utrzymuje w swojej norze idealny porządek. Jest ssakiem o aktywności nocnej. Można go jednak czasem spotkać o zmierzchu.
Idąc dalej ścieżką dochodzimy do terenu otwartego. Jest płat murawy z roślinnością kserotermiczną – nasz „step”. W kraju naszym nie istnieją typowe stepy bowiem w całości położony jest w strefie lasów. Natomiast w sprzyjających warunkach naturalnych (duże nasłonecznienie, znaczny kąt nachylenia terenu, suche siedlisko) oraz przy pomocy człowieka (wypasanie, wykaszanie czy wypalanie) wykształcają się murawy zwane stepowymi lub kserotermicznymi. Mają one zwykle niewielką powierzchnię, ale znaczną różnorodność gatunkową, z wieloma rzadkimi i chronionymi gatunkami roślin oraz ciekawą entomofaunę. Niestety jeśli ustąpi któryś ze sprzyjających czynników – ulegają naturalnej sukcesji. Tak było i w przypadku murawy, przed którą się znajdujemy. Dzięki działaniom ochrony czynnej prowadzonej przez RDOŚ w Lublinie możemy cieszyć się dziś widokiem fragmentu murawy, na którym spotkamy takie „stepowe” gatunki jak: oman wąskolistny, ostrożeń panoński, okrzyn szerokolistny, przetacznik kłosowy, turzyca niska, posłonek kutnerowany, pajęcznica gałęzista, dzwonek syberyjski, a także pierwiosnka wiosenna, miodownik melisowaty i wiele innych. Murawa leży w sąsiedztwie drogi Krzczonów-Piaski, którą, po przejściu ok 600 metrów na południe, możemy dojść do początku ścieżki.
Jeżeli jednak jesteśmy miłośnikami nie tylko leśnych, ale również otartych krajobrazów, to jeszcze w lesie, na rozwidleniu ścieżki musimy udać się na wschód. Po przejściu niewielkiej dolinki wyjdziemy na skraj lasu. Idąc jego skrajem wchodzimy na najwyżej położony punkt na ścieżce na wysokości ok. 260 m. n.p.m. Przed nami roztacza się falisty, płaskowyżowy krajobraz rolniczy Wyniosłości Giełczewskiej. Warto przy tej okazji wspomnieć o ukształtowaniu powierzchni i glebach tego mezoregionu.
Wyniosłość Giełczewska jest najwyższą, środkową częścią Wyżyny Lubelskiej. Najwyższy punkt (Boży Dar w gminie Krzczonów) osiąga 306,0 m n.p.m. Minimalną wysokość (170,0 m n.p.m.) notuje się w dolinie Giełczwi. Deniwelacje terenu przekraczają 100 metrów. Rzeźba terenu Wyniosłości Giełczewskiej ma charakter płaskowyżu z równinami denudacyjnymi, rozciętymi przez liczne niegłębokie, często o stromych zboczach doliny rzeczne. Pokrywę glebową tworzą gleby bielicowe i pseudobielicowe oraz rędziny. Gleby bielicowe i pseudobielicowe wykształcone są na piaskach, piaskach pyłowatych, pyłach i glinach. Rędziny na opokach i marglach górnego mastrychtu (kredy górnej). W dnach doliny występują mady oraz gleby pochodzenia organicznego: gleby torfowe i murszowotorfowe oraz mułowo-torfowe i torfowo-mułowe.
Krajobraz przed nami to pola okolone lasami z widokiem rozciągającym się na wiele kilometrów, zwłaszcza w kierunku północnym, gdzie na horyzoncie majaczy maszt w Piaskach. Dalej na wschód położone jest najwyższe wzniesienie w regionie: wzgórze Pustelnik (286,3 m n.p.m.) leżące na północ od miejscowości Pamięcin, jednak jest słabo widoczne z uwagi na zasłaniający je las. To kraina ptaków terenów otwartych. Z miedz i zbóż dochodzą głosy bażanta oraz rodzimych kuraków: kuropatwy i przepiórki. W porozrzucanych między polami kępach tarnin gniazduje gąsiorek, na przewodach linii elektrycznej i samotnych gruszach śpiewa największy z trznadlowatych – potrzeszcz, nieudolnie stara się mu wtórować trznadel – dla „równowagi” piękniej od niego upierzony. Nad wysoko nad niwami wywodzi wirtuoz pól – skowronek. Zaś jeszcze wyżej krąż myszołowy. Na polach często, zwłaszcza jesienią spotyka się stadka saren, coraz częściej można też ujrzeć zające i łosie. Wędrując polnymi drogami w kierunku Kamiennego Wąwozu nie spotkamy rzadkich gatunków roślin, jednak uraduje nas błękitny kwiat cykorii podróżnik, czerwony mak czy też żółte „paszczki” komonicy polnej lub lnicy.
Opuszczając tereny otwarte i mijając od północy wieś Walentynów znów zagłębiamy się w las. Porasta on zbocza wąwozu, który ciągnie się na długości ponad 4 km. Możliwe, że nazwanie go Jarem Horpyny jest przesadą, ale tylko niewielką. Bowiem, mimo, że w jego wnętrzu nie czeka nas wiedźma ze swoim czeremisem to i tak wrażenie po jego przejściu pozostają niezapomniane. W początkowym odcinku wąwóz porasta grąd o składzie gatunkowym podobnym jak ten w Lesie Królewskim jednak ze znaczną, zauważalną domieszką dębu szypułkowego. Całkiem okazałe jego osobniki spotyka się na trasie ścieżki, mimo, że biegnie ona przez las prywatny. Ścieżka początkowo przebiega dnem wąwozu, potem zaś wspina się na zbocza i wówczas można zobaczyć całą jego krasę. Mimo, że tuż obok rozciągają się pola, to idąc ścieżką ma się wrażenie, że jest się gdzieś na pogórzu lub co najmniej na Roztoczu. Uroku dodają boczne suche dolinki dochodzące do głównego jaru oraz zwalone weń drzewa. Krajobraz taki towarzyszy nam przez ponad 2 km aż dochodzimy do wylotu bocznego jaru o nazwie Wąwóz Wygon. Tu wychodzimy z lasu, główny wąwóz skręca na północ a jego dno staje się na tyle płaskie, że można je uprawiać. Tutaj też zaczyna ostatni z obszarów chronionych na naszej ścieżce: zespół przyrodniczo-krajobrazowy „Kamienny Wąwóz”.
„Zespołami przyrodniczo-krajobrazowymi są fragmenty krajobrazu naturalnego i kulturowego zasługujące na ochronę ze względu na ich walory widokowe lub estetyczne.” Art.43 UOP.
To stosunkowo rzadka forma ochrony przyrody. W całym województwie lubelskim jest tylko 7 takich obiektów, w tym jeszcze jeden (Szabałowa Góra) na terenie Krzczonowskiego Parku Krajobrazowego. Zespół został utworzony Uchwałą Nr XI/65/95 Rady Gminy Krzczonów z dnia 29 września 1995 r. Zajmuje powierzchnię ponad 8,5 ha. Obejmuje zachodnie, zalesione zbocze wąwozu a także fragment jego dna. Pokonawszy około 700 m, podczas których z prawej strony towarzyszy nam pole uprawne, a z lewej zbocze wąwozu, widzimy po prawej stronie bielejące zbocze i stojącą przed nim tablicę. To dawne wyrobisko skał wapiennych obecnie porzucone – najciekawsze i najcenniejsze miejsce całego Zespołu. Aby tam dojść musimy niestety przejść po polu. Jest to obiekt interesujący z punktu widzenia geologicznego, botanicznego i zoologicznego. Geolodzy ujrzą tu podłoże, na którym opiera się cała Wyniosłość Giełczewska. Warto przy tej okazji wspomnieć nieco o jej budowie geologicznej.
Wyniosłość Giełczewską budują górnokredowe skały wapienne (kreda pisząca, margle i opoki) przykryte lokalnie przez osady paleogeńskie (gezy z przewarstwieniami wapieni marglistych /tzw. „siwaka”/ oraz zielone piaski glaukonitowe, które występują w formie izolowanych, niewielkich płatów na wzgórzach ostańcowych – Szabałowa Góra) i neogeńskie (płytkomorskie białe, drobno- i średnioziarniste piaski kwarcowe, których niewielki płat znajduje się na zachód od Majdanu Polickiego). Utwory powierzchniowe, przeważnie wieku czwartorzędowego, tworzy kompleks osadów, zróżnicowanych pod względem genetycznym i stratygraficznym (gliny zwałowe, piaski i żwiry wodnolodowcowe, utwory lessowe, piaski i mułki ze żwirami rzecznoperyglacjalnymi). Pokrywa osadów czwartorzędowych osiąga największe miąższości w dolinach rzecznych (do 100 m w dolinie Giełczwi). Na obszarach pozadolinnych miąższość pokrywy czwartorzędowej często nie przekracza 2 m.
Wśród osadów plejstoceńskich bardzo słabo zachowały się osady zlodowaceń południowopolskich. Zostały one w większości usunięte podczas interglacjału mazowieckiego. Lepiej zachowane są osady zlodowaceń środkowopolskich. Należą do nich: gliny zwałowe, piaski ze żwirami pochodzenia lodowcowego i wodnolodowcowego, piaski pylaste oraz piaski i piaski ze żwirami rzeczno-peryglacjalne, mułki jeziorne. W czasie zlodowaceń północnopolskich obszar Wyniosłości Giełczewskiej znajdował się w klimacie peryglacjalnym, gdzie zachodziła intensywna akumulacja osadów rzecznych (piaski, mułki, piaski ze żwirem) oraz osadów eolicznych – lessy. Kilka płatów lessowych występuje w obrębie zlewni rzeki Giełczew. Osady lessopodobne (gliny piaszczyste i piaski pylaste) zajmują powierzchniowo większe obszary.
Najmłodsza seria osadów – utwory holoceńskie – zajmująca niedużą powierzchnię jest reprezentowana przez utwory dolinne i namywy zboczowe. Są to głównie mułki i mułki piaszczyste z przewarstwieniami torfów, namuły torfiaste oraz torfy. Osady holocenu łącznie nie przekraczają 5 m miąższości. Mułki i mułki piaszczyste wypełniają doliny głównych rzek oraz ich dopływów. Namuły torfiaste rozpoznano w środkowej części doliny Giełczwi.
W miejscu, w którym się znajdujemy możemy oglądać skały wapienne, tu także występuje lublinit – minerał będący swoistą odmianą kalcytu. W rozłupanych skałach wapiennych znajdujemy odciski skorupiaków, z pancerzy których skały te powstały. Wapienie służyły miejscowej ludności do budowy domów i innych budynków. Obszar zlewni rzeki Giełczew słynie z „białych domów”, najbliższy taki obiekt zobaczymy w pobliskiej Kolonii Żuków. Poza tym na skraju wyrobiska rośnie unikalny w skali Lubelszczyzny, bo w naszym województwie występuje tylko 2 stanowiskach, dziewięćsił bezłodygowy. Miejsce jego występowania, jak i innych rzadkich roślin wokół objęte jest od 2017 roku ochroną czynną prowadzoną przez Zespół Lubelskich Parków Krajobrazowych. Już w lipcu witają nas piękne białe kwiaty dziewięćsiłu, ale nie tylko one. Na stanowisku tym rośnie także aster gawędka o fioletowych kwiatach, zawilec wielkokwiatowy, ożanka zwyczajna, krwiściąg mniejszy czy dzwonek syberyjski. Warto podkreślić, że możemy tu spotkać także rzadkie gatunki, które bez wątpienia nie występowały tu naturalnie, ale zostały wprowadzone sztucznie bez konsultacji z przyrodnikami. To oman wąskolistny i len włochaty.
Miłośnicy fauny mogą natrafić tu na wygrzewające się na słońcu gady: jaszczurkę zwinkę, zaskrońca czy padalca. Okoliczny las, choć młody i mało atrakcyjny, zamieszkują sójki, kosy, śpiewaki, zięby, sikory i wiele innych ptaków wróblowych.
Biegnąc w kierunku wylotu wąwozu droga dochodzi do bocznej suchej doliny. Skręcamy w nią. Tutaj możemy delektować się krajobrazami nieco przypominającymi słynny kazimierski Korzeniowy Dół. Korzenie drzew rosnących na jego zboczach: lip, czereśni, klonów, topoli, malowniczo zwisają dostarczając miłych wrażeń estetycznych. Wychodząc z wąwozu skręcamy na prawo w drogę asfaltową. Poprzez Kolonię Żuków i dolinę Radomirki dochodzimy nią do skrzyżowania ze znaną nam drogą Krzczonów-Piaski gdzie ścieżka kończy bieg. Nie kończą się jednak ciekawe obiekty na niej. Znajdujemy się bowiem niemal w centrum założenia dworsko-folwarcznego z I połowy XIX wieku. Po prawej stronie mamy piętrowe czworaki. Po północnej stronie drogi zachował się dwór. Kiedy pójdziemy drogą dalej na północ zobaczymy najpierw po lewej stronie murowaną remizę z 1932 roku, a jeszcze dalej bieleją budynku folwarczne i stodoły zbudowane niemal z całą pewnością z budulca wydobywanego w Kamiennym Wąwozie. Syci wrażeń możemy wrócić do skrzyżowania dróg i sklepu spożywczego stojącego obok, w którym można uzupełnić zapasy.
Możemy także przemierzyć ścieżkę w kierunku przeciwnym, czyli zaczynając od Kamiennego Wąwozu. Wrażenia będą nie mniejsze, jedynie dozowane w kolejności odwrotnej, niż opisana.