Przeskocz do treści Przeskocz do menu

„106 położyli moskale trupem…” Miejsca pamięci powstania styczniowego na terenie Krzczonowskiego Parku Krajobrazowego.

Nie mniej jednak nie stanowił dla powstańców styczniowych „atrakcyjnego” obszaru, na którym powstańcze partie mogłyby przebywać dłużej lub wchodzić w kontakt bojowy z nieprzyjacielem. Historycy nie notują na tym obszarze żadnych poważniejszych bitew czy potyczek poza jedną, która kładzie się na nim długim czarnym cieniem. To bitwa pod Częstoborowicami, którą jednak trafniej należałoby nazwać rzezią. Zwłaszcza, że tak też i została opisana tak przez kronikarzy powstania jak i przez … naocznych świadków. Stanisław Zieliński w swoich „Bitwach i potyczkach 1863-84” pisze o tym jak to połączone oddziały Grzymały, Jankowskiego i Zielińskiego dały się zaskoczyć koło dworu w Rybczewicach. Części udało się oderwać od nieprzyjaciela, „część jednak została odcięta i obskoczona przez moskali. 106 położyli moskale trupem, a 150 ciężko ranili. Tych co odcięli, nie brali moskale do niewoli, chociaż mieli ich w swych rękach, ale na miejscu mordowali w sposób wyrafinowany, pastwiąc się nad nimi: wpierw zdejmowali z nich odzienie, składali najporządniej, a potem dopiero prawidłowo ubijali.”
Nieco inaczej, choć równie wstrząsająco, relacjonuje ową rzeź Stanisław Tadeusz Zygmunt Srzednicki herbu Pomian, prawnik, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego odrodzonej Rzeczpospolitej a w czasach powstania styczniowego pisarz sądu pokoju w Krasnymstawie. On to pod koniec XIX wieku w Piotrkowie Trybunalskim spisał swoje wspomnienia, w których zawarł także opis rzezi częstoborowickiej, której był naocznym światkiem. Przebywał bowiem w jej czasie we dworze w Częstoborowicach, z którego oglądał to tragiczne wydarzenie. W tomie trzecim swych pamiętników pisał tak: „Pewnego ranka budzi nas huk straszny a tu wpadają ułani, że bitwa tuż się toczy. Wybiegliśmy przed dwór, słyszmy huk armat i rotowy ogień. A my byliśmy naocznymi świadkami toczącego się boju. Pomiędzy okólnikiem dworu w Pilaszkowicach i parkiem o jakieś ćwierć wiorsty od nas odległym i do Rybaczewic należącym była duża łąka wchodząca w terytorium Częstoborowic, do których z Pilaszkowic obok tej łąki prowadził trakt. Oto i na tym trakcie ustawiła się kolumna wojska rosyjskiego z piechoty, ułanów i artyleryi kozackiej złożona, która za lasek rybaczewicki wysłała kozaków i ci parli powstańców będących w lasku przed siebie. A skoro oni tylko wychylili się z lasku zabijano ich bez litości.”
Można sobie wyobrazić owe okrutne sceny, które odbywały się w jednym z częstoborowickich wąwozów, w którym powstańcy zostali zaskoczeni. Mord ów przerwało dopiero cofnięcie się części sił powstańczych, które zagroziły moskiewskim mordercom. Pośród zamordowanych byli ludzie różnego stanu i profesji: oficerowie, ziemianie i urzędnicy, a także młynarze, dozorcy i dorożkarze. Wszyscy oni znaleźli miejsce ostatecznego spoczynku w zbiorowej mogile na cmentarzu parafialnym w Częstoborowicach. W wolnej Polsce (w 1928 roku) ustawiono na niej obelisk z kamieni a na jej szczycie umieszczono orła i dziś każdy kto wjeżdża do Częstoborowic od strony Rybczewic może go zobaczyć. Mieszkańcy Częstoborowic i do dziś nie zapominają tych tragicznych wydarzeń. Dowodem jest pomnik „Pamięci Powstańców Styczniowych” odsłonięty w dniu 21 czerwca 2015 roku w obecności licznie zgromadzonych przedstawicieli władz, mieszkańców, rekonstruktorów oraz kompanii honorowej i telewizji. Pomnik stanął przy drodze u stóp wzniesienia, na którym stoi częstoborowicki kościół parafialny p.w. św. Ap. Piotra i Pawła. Warto dodać, że bitwie pod Częstoborowicami poświęcone zostały dwa odcinki znanego wśród miłośników przeszłości programu „Było … nie minęło” prowadzonego przez lubelskiego reportera i dziennikarza telewizyjnego Adama Sikorskiego. W jednym z nich przedstawiono historię „odkrycia” pamiętników wspomnianego Stanisława Srzednickiego zaś drugi ukazuje próbę odszukania dokładnego miejsca bitwy. Oba odcinki można obejrzeć w Internecie:

https://vod.tvp.pl/video/bylo-nie-minelo,skarb-z-rzecznych-odmetow,14668555

https://vod.tvp.pl/video/bylo-nie-minelo,polowa-lekcja-historii,28136004

Prócz wspomnianej mogiły zbiorowej poległych i zamordowanych w lipcu 1863 roku, na cmentarzy parafialnym w Częstoborowicach znajduje się jeszcze kilka mogił powstańców i osób, które powstanie wspierały. Tuż obok mogiły zbiorowej zlokalizowany jest grób Florentyna Kurowskiego, uczestnika powstania 1863 roku zmarłego w 1912 r. Z osobą tą wiąże się przekazywana ustnie bardzo interesująca historia. Otóż miał on tak skutecznie ukryć swój udział w powstaniu, że nie tylko nie została za nie ukarany, ale z czasem dosłużył się w carskiej armii oficerskiego stopnia. Za zgromadzone podczas służby fundusze otworzył karczmę. Dopiero po śmierci ujawniło się (co też zostało utrwalone „w kamieniu”), że Pan Florentyn – oficer armii carskiej był za młodu buntownikiem, który podniósł rękę na władzę Jego Wieliczestwa. Ale o tym oficerowie carscy – bojowi towarzysze Kurowskiego – dowiedzieli się dopiero wówczas, kiedy ów był już w grobie. Zostało im zatem – jak wieść gminna niesie – rugać go, będącego już w zaświatach, stojąc nad jego grobem…

W centralnej części częstoborowickiego cmentarza, za kaplicą cmentarną znajduje się grób, na którym, na metalowym postumencie stoi wysoki metalowy krzyż. Spoczywa w nim wraz z matką ks. Aleksander Biernacki, zmarły w 1878 rok proboszcz parafia częstoborowickiej. Wiadomo, że podczas powstania wspierał aktywnie powstańców. W bliskim sąsiedztwie znajduje się w opłakanym stanie grób Róży z Potockich Rembielińskiej, ziemianki z Rybczewic. Była osobą wyjątkową nawet jak na owe czasy. Dr Zdzisław Bieleń w swym opracowaniu „Bohaterki w czarnych sukienkach” pisze o niej tak: „Kiedy dzieci trochę podrosły [a miała ich czworo] mogła włączyć się do prac społecznie użytecznych, czyli do działania, które stanowiło jej powołanie. W 1852 r. wstąpiła do Lubelskiego Towarzystwa Dobroczynności w Lublinie. Ochotniczo podjęła się zbierania pieniędzy na utworzenie pierwszej w stolicy guberni ochronki dla małych dzieci. W przeciągu roku zebrała 8975 złp (1335 rubli 30 kopiejek). Umożliwiło to otwarcie placówki w 1853 roku. Niezależnie od pracy w Towarzystwie Dobroczynności, we dworze w Rybczewicach pomagała miejscowym włościanom, leczyła chorych, prowadziła naukę czytania i pisania, niosła pomoc biednym.” Zaś w interesującym nas okresie powstania styczniowego „ukrywała rannych, dostarczała powstańcom odzież i żywność, a także zapewniała kwatery w zabudowaniach dworskich.” To ona jako jedna z pierwszych organizowała pomoc rannym po częstoborowickiej rzezi. W pełni prawdziwe są zatem słowa wyryte na jej pomniku „Przeszła dobrze czyniąc a wspomnienie o niej niech będzie modlitwą”. Warto by jednak aby owe wspomnienie nie wyrażało się jedynie modlitwą a także … konkretnym działaniem choćby w formie elementarnej dbałości o jej grób. Nie, nie dla niej bo jej dusza jest w rękach Boga i z cała pewnością odbiera już nagrodę za swe ofiarne życie, ale dla tych, którzy może są potomkami włościan, których dziedziczka Róża uczyła czytać czy wspierała w potrzebie. Bo to świadczy o wrażliwości i wdzięczności. Zwłaszcza, że aby grób Róży Rembielińskiej wyglądał przyzwoicie nie trzeba wiele. Małżonek Róży, dziedzic Rybczewic Ludwik Rembieliński, który również wspierał powstańców spoczywa zaś na cmentarzu przy ul. Lipowej w Lublinie, w grobie zwieńczonym charakterystycznym kopcem kamienny, na którego szczycie stoi metalowy krzyż. Na końcu alejki na lewo od kaplicy cmentarnej spoczywa na częstoborowickiej nekropolii jeszcze jeden ksiądz, który w czasach powstania wspierał jego uczestników. To ks. Józef Tuszewski, w latach 1902-1911 wikary w Częstoborowicach wcześniej zaś przebywał w parafii w Wąwolnicy i w Kluczkowicach. Na jego grobie znajduje się pozioma płyta z piaskowca niestety w znaczny stopniu pokryta porostami tak, że powoli zaczynają być nieczytelnymi napisy informujące kto pod nią jest pochowany. W zachodniej części cmentarza parafialnego w Częstoborowicach (jest on przedzielony drogą nr 837) pochowany jest jeszcze jeden uczestnik powstania styczniowego. Jest nim weteran Piotr Kopeć, który spoczywa w grobie wraz ze swoim synem ks. Władysławem Kopciem, proboszczem częstoborowickiej parafii w latach 1926-36. Urodzony w 1844 roku ppor. Piotr Kopeć za udział w powstaniu został odznaczony przez odrodzoną Rzeczpospolitą Krzyżem Niepodległości z mieczami. Na grobie znajdują się także fotografie obu Kopciów – księdza i podporucznika powstania.

Prócz tego na terenie otuliny Krzczonowskiego Parku Krajobrazowego, pomiędzy miejscowościami Wola Gardzienicka a Wygnanowice znajduje się stary drewniany krzyż, który przez miejscowych zwany jest powstańczym. Nie jest bliżej znana geneza jego ustawienia ale być może również związany jest z bitwą częstoborowicką, gdyż jak podaje Zieliński w Gradzienicach stacjonowała powstańcza partia Lutyńskiego i stamtąd na ratunek mordowanym pod Częstoborowicami ruszył oddział Grzymały, który „ruchem swoim zmusił oddział Baumgaratena do cofnięcia się”.

Do południowo-zachodniej granicy Krzczonowskiego Parku Krajobrazowego (lecz już w jego otulinie) przylega cmentarz parafialny w Krzczonowie. Podawane są z jego terenu dwa groby powstańców. Jednego o nazwisku Krótki, którego to grobu nie udało się zlokalizować. Zaś grób Władysława Jana Markiewicza, uczestnika powstania 1863 r., zmarłego 21 listopada 1919 roku w wieku lat 75 wieńczy metalowy krzyż ze stosowną tabliczką.

Miejsca pamięci powstania 1863 roku choć stosunkowo nieliczne, są istotnym elementem spuścizny historyczno-kulturowej Krzczonowskiego Parku Krajobrazowego. Warto o ich pamiętać i dbać o nie.

Tekst i zdjęcie: Krzysztof Wojciechowski, Biuro ZLPK