Przeskocz do treści Przeskocz do menu

ŹRÓDŁA WÓD SIARCZKOWYCH W HORYŃCU I PŁASKORZEŹBY W DAKOCIE POŁUDNIOWEJ – CZYLI WSPOMNIENIA Z RAJDU „JESIENNEGO”

  • 19-12-2014

Przemierzając pieszo tą przepiękną krainę natykamy się na rozległe śródleśne polany – miejsca dawnych ukraińskich wiosek wysiedlonych w latach powojennych. Dziś jedyną pamiątką dawnych czasów są rosnące na tych polach samotne drzewa owocowe iprzydrożne krzyże. Drzewa zdziczałe i poskręcane jak palce chorej na reumatyzm staruszki, a krzyże obleczone wfutra z mchu – już czekające na nadejście srogiej zimy. Zagłębiając się w leśne ostępy podczas podejścia na Wielki Dział (389 m n.p.m.) trzeba uważnie przyglądać się ścianie lasu, aby zauważyć wtopione w zbocze wzgórza ogromne betonowe bunkry. Te śpiące dziś olbrzymy są pozostałością wybudowanej przez Rosjan podczas II wojny światowej Linii Mołotowa. W latach 1939 – 1941 biegła tędy linia demarkacyjna między Generalnym Gubernatorstwem zależnym od III Rzeszy i Związkiem Radzieckim. Wielki Dział musiał być w tamtych czasach ważnym punktem strategicznym. Sam szczyt jest dość szeroki i płaski jak stół, o najwyższym punkcie informuje betonowy reper wysokościowy. Cały masyw jest naszpikowany mniejszymi i większymi bunkrami, śladami rowów przeciwczołgowych, okopów i umocnień ziemnych – wszystko to ukryte w leśnej gęstwinie i widoczne jedynie dla uważnych. Patrząc na młodzież widzimy błysk zainteresowania w oczach chłopców – wchodzą do bunkrów, patrzą przez stanowiska ogniowe – czują się jakby byli w scenografii gry komputerowej. Mroczne bunkry zakorzenione głęboko w ziemi kilkoma kondygnacjami zostały całkiem zaanektowane przez przyrodę – obecnie są ważnym zimowiskiem dla nietoperzy. Idąc leśnymi duktami docieramy do rezerwatu przyrody „Źródła Tanwi”. Walory przyrodnicze tego rezerwatu ukazuje ścieżka dydaktyczno-przyrodnicza pn. "Kobyle Jezioro". Rezerwat ma charakter torfowiskowy. Tereny bagienne zajmują tu wielką misę źródliskową otoczoną wydmami porośniętymi borem sosnowym. Wnętrze tej misy tworzy bór bagienny i otwarte przestrzenie torfowisk. Obu tym siedliskom można dokładnie się przyjrzeć z drewnianego tarasu, którym wkraczamy niemal na sam środek bagna. Dalsza droga prowadzi nas lasem. W ostatnich latach leśne ścieżki zmieniły się tu wasfaltowe wstęgi. Zapewne Lasy Państwowe wykonały tę pracę z myślą o przeciwdziałaniu erozji. Podobnie jak w Bieszczadach, także i na Roztoczu Wschodnim podczas ulewnych deszczy ścieżki zmieniają się w rwące potoki. Oczywiście takie rozwiązanie to krajobrazowa porażka, ale tym razem widzimy tego pozytywne aspekty. Z nieba zaczyna kropić deszcz a my dzięki tym leśnym autostradom unikamy mokrej roślinności i błota. Docieramy do Polany Horynieckiej, kończy się las, kończy się asfalt. Kamienisty dukt prowadzi nas przez pastwiska do niewielkiego wzgórza porośniętego borem sosnowym. Tam wśród unoszących się mgieł oczom naszym ukazuje się stary cmentarz. To najsłynniejsza nekropolia Roztocza – cmentarz prawosławny w Starym Bruśnie. Dziś ten stary cmentarz i pozostałości fundamentów cerkwi to jedyne ślady po zamieszkałej głównie przez Ukraińców wiosce. Jej dawni mieszkańcy zajmowali się kamieniarstwem. Najbardziej znane dzieła ich pracy to krzyże formą przypominające krzyż maltański. Znakiem rozpoznawczym miejscowych artystów było umieszczanie na krzyżach wizerunku Chrystusa i stojących obok postaci Matki Bożej iMarii Magdaleny. Wykonywane były zarówno dla prawosławnych, grekokatolików, katolików, jak iewangelików. Od I połowy XVIII w. do początków XX w. zdobyły tak wielką popularność, że do dziś można je spotkać na wielu starych cmentarzach i rozdrożach między Zamościem, Lwowem aPrzemyślem. Najdalej zlokalizowane dzieło bruśniańskiego artysty to gigantyczna płaskorzeźba jednego z prezydentów amerykańskich, wykuta w słynnej skale Black Hills w Dakocie Południowej. Szczególnie ciekawy jest wygląd nagrobków ewangelickich. Można je zobaczyć na cmentarzu wpołożonym nieopodal Nowym Bruśnie, który jest za starą, popadającą w ruinę cerkwią. Wśród zarośli dojrzeć tam można nagrobki prawosławne, katolickie i ewangelickie. Nagrobki ewangelickie wyróżniają się wśród innych szczególnie. Większość turystów widzi je po raz pierwszy – są pokroju trójkątnego i wyglądają jak kamienne grzyby rozsiane wśród traw i drzew. Ale skąd tu się wzięli ewangelicy? Wyznania ewangelicko-reformowanego byli osadnicy niemieccy sprowadzeni w latach 80-tych XVIII wieku przez cesarza Józefa II. Koloniści byli obdarzeni wówczas nadzwyczajnymi przywilejami: byli zwalniani z opłat oraz otrzymywali za darmo materiały na budowę domów. Nowe Bruśno to ostatni punkt na naszej trasie, dalej autokarem zmierzamy do schroniska młodzieżowego wOleszycach, tam rozpalamy grilla i przeprowadzamy konkurs krajoznawczy.

Główną atrakcją dnia następnego jest zwiedzanie Horyńca Zdroju. Ta nieco zapomniana miejscowość skrywa wiele ciekawych zabytków. Widoczna przebudowa parku zdrojowego budzi nadzieję na odrodzenie się tego pięknego miejsca. Okres świetności uzdrowisko przeżywało na przełomie XIX/XX w., kiedy to na okres ponad stu lat dobra horynieckie znalazły się w posiadaniu książąt Ponińskich. Dwór horyniecki spełniał wówczas znaczącą rolę kulturalną: powstał tu jeden znajwiększych w kraju księgozbiorów, wybudowany został teatr i kościół zdrojowy a pałac uległ rozbudowie i otrzymał obecną formę. Mimo, że zdrowotne właściwości tutejszych wód siarczkowych podobno znane już były Janowi III Sobieskiemu to właśnie historia Horyńca jako uzdrowiska oficjalnie rozpoczyna się z Ponińskimi, kiedy to książę Aleksander Oskar Poniński wybudował pierwsze łazienki. Składały się one z dwóch źródeł siarczanych: jednego do kąpieli, drugiego do picia orazdrewnianego budynku z wannami. Zabudowa łazienek przetrwała działania zbrojne II wojny światowej. Niestety została niemal całkowicie zniszczona przez UPA. Odbudowę zniszczonego uzdrowiska zawdzięczamy tworzącemu się w Polsce socjalistycznej ruchowi spółdzielczemu. Uzdrowisko pod opieką Centrali Rolniczych Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” nastawione było głównie na leczenie ludności rolniczej. Do dnia dzisiejszego nie zmienił się profil uzdrowiska iprzyjmuje ono głównie kuracjuszy zterenów wiejskich, którzy korzystają z mieszczącego się tu Centrum Rehabilitacji Rolników KRUS. Tutejsze źródła wód siarczkowych i pokłady borowiny służą leczeniu głównie chorób reumatycznych ichorób narządów ruchu. Pobyt w uzdrowisku nie mógłby być zaliczony gdyby nie degustacja wód mineralnych. W Sanatorium „Dom Zdrojowy”, gdzie mieści się zakład przyrodoleczniczy znajduje się pijalnia wód mineralnych. Tam, podobnie jak za dawnych lat, można skorzystać z dwóch rodzajów źródeł: bezbarwnej i bezsmakowej wody mineralnej oraz wody siarczkowej o zapachu zgniłych jaj iciężkim do zniesienia smaku. Większość wycieczki zdołała wypić jedynie kilka kropel tego „eliksiru zdrowia”, choć znalazł się wśród nas śmiałek z gimnazjum, któremu krzywe miny towarzyszy i piski koleżanek dodały animuszu, by publicznie ku uciesze rówieśników wypić duszkiem trzy pełne szklanki tego trunku. I kto wie ile jeszcze szklanek by zostało osuszonych ijak odbiłoby się to na zdrowiu śmiałka, gdyby nie interwencja nauczycieli, którzy przerwali popis wodpowiednim momencie. Zanim ruszyliśmy w dalszą drogę skosztowaliśmy jeszcze wyrobów własnych cukierni i lodziarni mieszczących się w centrum Horyńca.

Ścieżka spacerowa z centrum Horyńca wiedzie obok zbiornika retencyjnego, wokół którego znajdują się liczne ścieżki spacerowe, ławki i altanki a także drewniany mostek. O obecności wmiejscu zdrojowym przypomina siarkowodorowa bryza znad lustra wody. Wody zasilające ten zbiornik widocznie również mają charakter leczniczy. Inhalując się tymi zapachami wkraczamy wleśne ostępy. Wokół nas las mieszany świeży, pod nami solidny leśny dukt, który prowadzi do rozległych łąk i pastwisk. Na pastwiskach podziwiamy dostojne konie sportowe, kucyki szetlańskie oraz pokaźną hodowlę danieli. Wszystko to należy do Stadniny Koni Pracajło, która gospodaruje ponad 1000 hektarowym obszarem dawnego PGRu. Radruż to piękny zakątek Polski, czas płynie tu jakby wolniej. Podziwiamy więc widoki: las, łąki na łagodnych wzgórzach, pasące się zwierzęta, niewielką osadę ludzką i wtopioną w ten krajobraz drewnianą cerkiew wpisaną na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, cel naszej wyprawy. Ogromna, malowniczo usytuowana wdolinie rzeki Radrużki, gotycka cerkiew o charakterze obronnym pod wezwaniem św. Paraskewy obwiedziona kamiennym murem robi niesamowite wrażenie. Jest najstarszą świątynią grekokatolicką w Polsce. Jej powstanie datuje się na 1583 r. O historii cerkwi, jej wyposażeniu opowiada przewodniczka. Dowiadujemy się także o tragicznej historii związanej zdziałalnością Ukraińskiej Powstańczej Armii itragedii tutejszej ludności polskiej. Naszą uwagę przykuwa jednak widok dwóch przylegających do murów cerkwi cmentarzach – na jednym znajduje się pomnik upamiętniający poległych żołnierzy UPA, na drugim pomnik ludności polskiej poległej z rąk UPA – ten drugi podobno nielegalny. Nasze władze nie wyraziły zgody na jego budowę…

Już powrót do domu. Ci, co byli tu po raz pierwszy nie mogą wyjść z podziwu. Dziwią się, że tak piękne i zróżnicowane krajobrazowo miejsce skrywało przed nimi dotąd swe uroki. Autokar mknie drogą wijącą się między zielonymi wzgórzami. Świadomość burzliwej, często tragicznej historii powoduje, że patrząc przez okna autokaru widzimy inny, podwójny wymiar tutejszej przyrody. Była ona świadkiem wielu dramatycznych wydarzeń i skrywa przed nami jeszcze wiele tajemnic.

Paweł Łapiński i Małgorzata Grabek