Praca łopatą nie należy do lekkich ani przyjemnych. Często jednak niesie ze sobą pozytywne skutki. Jest tak w przypadku czynnej ochrony przyrody.
Dokładnie 18 kwietnia br. użyłem tego właśnie narzędzia z zamiarem polepszenia warunków mieszkaniowych najmniejszej z naszych jaskółek, która upodobania lokalowe ma dość osobliwe. Brzegówka, bo o niej mowa, wygrzebuje bowiem norki w ziemi, głębokie nawet do metra. Na końcu każdej z nich znajduje się komora lęgowa. W zasadzie jaskółka-grabarz wygórowanych wymagań nie ma. Wystarczy jej pionowa ściana, piaszczysta czy ilasta, nie musi być nawet specjalnie wysoka. Musi jednak być „goła” czyli pozbawiona roślinności. Roślinność bowiem utrudnia dostęp do skarpy i uniemożliwia kopanie norki. Wiadomo, że jej usunięcie znacznie ułatwia ptakom gniazdowanie – nie sądziłem jednak, że aż do tego stopnia.
Dnia 28 maja br. udałem się na kontrolę skarp w Skierbieszowskim Parku Krajobrazowym, które poddałem zbawiennemu dla brzegówek oddziaływaniu łopaty (więcej o tych zabiegach można poczytać tutaj: http://www.parki.lubelskie.pl/aktualnosci/z_lopata_na_jaskolki_1/699.html). Efekt przerósł moje oczekiwania. Skarpa przy drodze z Iłowca do Skierbieszowa zaroiła się wręcz od norek. Naliczyłem ich ponad 100. Stadko latających przy skarpie jaskółek pozwoliło stwierdzić, że przynajmniej 1/3 z nowych M1 jest zasiedlona. Również na skarpie lessowej w Iłowcu naliczyłem ponad 50 norek, z których co najmniej kilkanaście było zasiedlonych. Jedynie sąsiedztwa bobrów brzegówki zdają się nie pożądać bowiem na skarpie koło dawnych stawów w Łaziskach, gdzie bobry stworzyły pokaźne rozlewisko, nie powstało żadne nowe mieszkanie tego sympatycznego ptaka a i ich samych nie było widać. Ale mam nadzieję, że to tylko kwestia czasu, kiedy brzegówki i tu zawitają.
Prof. Janusz Janecki mówił kiedyś, że kto raz zaczął działać dla ochrony przyrodyizobaczył efekty swoich działać już się nie zatrzyma, będzie to robił nadal. Doskonale pamiętam czas, kiedy będąc ledwie 13-letnim dzieciakiem zawieszałem w lasku koło rodzinnej wioski, która nie należała jeszcze do Skierbieszowskiego Parku Krajobrazowego bo … jeszcze nie istniał, własnoręcznie zrobione skrzynki dla dziuplaków i kiedy po kilku tygodniach widziałem w nich kilkanaście zgłodniałych dziobków małych modraszek. Mimo „niereprodukcyjnego” wieku czułem się niemal jak ich ojciec. Ten widok stoi mi przed oczyma do dziś. Podobnie i teraz, po kilku dekadach szczebiot krążących nad głową brzegówek napełniał mnie poczuciem satysfakcji z dobrze zrobionej, pożytecznej roboty i dawał pewność, że w następnych latach będzie ona kontynuowana.
tekst i zdjęcia: Krzysztof Wojciechowski, Biuro ZLPK