Samica błotniaka stawowego z uszkodzonym skrzydłem została dostarczona do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Poleskiego Parku Narodowego.
„Bo to się zwykle tak zaczyna” – śpiewał jeszcze przed wojną Mieczysław Fogg. A jak się zaczyna? Na początku jest zawsze telefon ze „zwykłą” informacją: „znalazłem/znalazłam rannego ptaka, duży, Panie, jakiś jastrząb na pewno”. „Jastrząb” niemal na pewno okazuje się nie być jastrzębiem. Tak też było i tym razem. Otrzymaliśmy zgłoszenie z okolic Woli Gardzienickiej, z terenu otuliny Krzczonowskiego Parku Krajobrazowego, o znalezieniu „młodego jastrzębia” ze zranionym skrzydłem. Dobrzy ludzie zabrali ptaka i przetrzymali przez noc do przyjazdu „grupy interwencyjnej” z Biura ZLPK. Wcześniej jeszcze „w toku śledztwa” dochodzenie poddało pod wątpliwość tożsamość „zatrzymanego”. Zrodziły się uzasadnione podejrzenia, że to jednak chroniony również, ale najpospolitszy z naszych ptaków drapieżnych – myszołów zwyczajny. Ostatecznie „młody jastrząb” okazał się być samicą błotniaka stawowego. Nie jest to jednak aż tak istotne, bo każdy z wymienionych gatunków (podobnie jak wszystkie ptasie drapieżniki nocne i dzienne występujące w naszym kraju) podlega ścisłej ochronie gatunkowej. Najważniejsze jest, że mieszkańcy Parku nie przeszli obojętnie obok potrzebującego pomocy ptaka. Ów zaś najprawdopodobniej zaczepił skrzydłem o linię energetyczną i złamał je sobie w barku. Samica, jak nam opowiadano, dzielnie broniła się przed wiejskimi kundlami, które usiłowały ją atakować.
Pracownicy Biura ZLPK skontaktowali się z Ośrodkiem Rehabilitacji Zwierząt w bratnim Poleskim Parku Narodowym i tam właśnie został zawieziony ptak. A uczyniliśmy to tym śmielej, że wszak Ośrodek ów jest enklawą Poleskiego Parku Narodowego w otulinie Poleskiego Parku Krajobrazowego. Na miejscu powitał nas kierownik Ośrodka i w jego profesjonalne ręce oddaliśmy naszą podopieczną. Złamanie niestety okazało się poważniejsze niż początkowo sądziliśmy. Niestety samica najprawdopodobniej nie będzie już latać i do końca swoich dni pozostanie w Ośrodku mając jednak do dyspozycji obszerną, nowoczesną wolierę. W naturze z tak uszkodzonym skrzydłem przeżyłaby bardzo krótko, bo nie latając miałaby utrudnione możliwości zdobywania pokarmu jak też i ucieczki przed zagrożeniami.
Warto napisać dwa słowa o samym Ośrodku, do którego trafił ptak. Otóż funkcjonuje on już niemal 20 lat. Został założony w Załuczu Starym w 2001 roku. Zaś w 2012 powstała jego filia w Zawadówce. W ostatnich latach przeszedł gruntowny remont i rozbudowę polegające m.in. na budowie wspomnianych obszernych wolier. Tylko w ciągu 10 lat (2008-2018) przyjęto do niego ponad 700 zwierząt z bez mała 70 gatunków. Obecnie w Załuczu Starym przebywają m.in. bociany, czapla siwa, puszczyki, pustułki, krogulec i przedstawiciele innych gatunków ptaków. Więcej o Ośrodku można przeczytać tutaj: http://www.poleskipn.pl/index.php/historia-i-przyroda/ochrona-przyrody/100-osrodek-rehabilitacji-zwierzat
I jeszcze słowa dwa o nowej pensjonariuszce Ośrodka. Jest ona przedstawicielką gatunku błotniak stawowy Circus aeruginosus. To jeden z 4 gatunków błotniaków spotykanych w naszym kraju (w tym 3 lęgowych). Jest gatunkiem największym i najpospolitszym. Pisząc jednak „najpospolitszym” należy objaśnić co to określenie w tym konkretnym wypadku oznacza. Otóż na pewno nie oznacza to, że można go wszędzie spotkać. Wręcz przeciwnie, w nomenklaturze ornitologicznej gatunek uważany jest za „nielicznego ptaka lęgowego niżu”, co w cyfrach określa się jako zagęszczenie 1-10 par na 100 km kwadratowych. W praktyce błotniak ów nie bez przyczyny zwany jest stawowym, bo szczególnie, bardziej niż jego kuzyni, związany jest ze zbiornikami wodnymi. Bo mimo tego, że poluje na dość znacznym obszarze i można go (zwłaszcza samce) obserwować „w szczerym polu” w oddaleniu od zbiorników wodnych, to jednak dla założenia gniazda potrzebuje trochę otwartej tafli wody i co najważniejsze dość szerokiego pasa trzcin, bo gnieździ się na ziemi. Upierzeniem obie płcie różnią się na tyle wyraźnie (co jest charakterystyczne dla wszystkich gatunków błotniaków, lecz już nie dla wszystkich drapieżników w ogóle), że z daleko i nawet bez lornetki można odróżnić samca od samicy. Samiec jest generalnie jaśniejszy, posiada jasne (popielate) lotki i sterówki ogona, ale już zakończenie skrzydeł jest czarne. Wierzch ciała zaś jasnobrązowy. Samica zaś jest ciemna (taka „gorzka czekolada”) z jasną, z daleka niemal żółtą głową i takimiż krawędziami skrzydeł. To ptak duży o rozpiętości skrzydeł dochodzącej do 130 cm. Charakterystyczny sposób patrolowania terenu i polowania polegający na zataczaniu kręgów nisko nad ziemią spowodował, że całemu rodzajowi nadano łacińską nazwę Circus. Żywi się błotniak tym co zdoła upolować, a są to gryzonie, płazy, a niekiedy i ptaki. Jest gatunkiem przelotnym, na zimowiska udaje się niedaleko – do południowej Europy i zachodniej Afryki. Jest gatunkiem objętym ochroną ścisłą a pocieszający jest fakt, że generalnie populacja błotniaka stawowego w naszym kraju rośnie.
Prócz „naszego” błotniaka stawowego spotyka się jeszcze w Polsce 3 gatunki błotniaków. To błotniak łąkowy zwany też popielatym ze względu na upierzenie samca. To nieliczny ptak lęgowy niżu, jego populacja szacowana jest na ok. 4300 par. Jest to gatunek dla nas, lubelskich parkowców, szczególnie bliski bowiem gniazduje w Chełmskim Parku Krajobrazowym i był też jego nieformalnym herbem. Jeszcze rzadszy, mniejszy i jaśniejszy od niego jest błotniak zbożowy. To skrajnie nieliczny ptak lęgowy niżu, którego populacja w całym kraju szacowana jest na max. 30-40 par. Galerię naszych błotniaków zamyka ten, który w Polsce się nie gnieździ, ale … bywa. To najmniejszy z wszystkich czterech gatunków – błotniak stepowy. To ptak, który do nas zalatuje m.in. na nasze lubelskie „Dzikie Pola”, czyli tereny powiatu tomaszowskiego i hrubieszowskiego.
Tekst i zdjęcia: Krzysztof Wojciechowski, Biuro ZLPK