Przeskocz do treści Przeskocz do menu

KAWKI I GAWRONY - Z życia Chełmskich Parków Krajobrazowych

  • 11-12-2013

Kto twierdzi, że jesień to martwy, leniwy okres – myli się. Większość zwierząt gorączkowo przygotowuje się na ciężkie czasy. Szczególnie w tym okresie zwracają na siebie uwagę ptaki krukowate. Ci ponurzy towarzysze krótkich grudniowych dni to najczęściej gawrony i kawki. Ich czarne upierzenie – dla nas ciemne i ponure – dla nich lśni niczym różnobarwna tęcza. Słusznie może nam się wydawać, że w okresie zimowym jest ich więcej. Oprócz ptaków stale przebywających w naszej okolicy widzimy przybyszy z północno-wschodnich krańców Europy, których brak pożywienia przygnał w nasze strony. Wieczorami można zauważyć całe stada powracające z żerowisk. Co prawda część rodzimych gawronów i kawek wędruje z kolei na południe i zachód, ale w aglomeracjach miejskich skala ta jest o wiele mniejsza niż na terenach rolniczych. Wieczorne i poranne przemieszczanie się ptaków z żerowisk na noclegowiska i na odwrót jest raczej charakterystyczne dla zwierząt pochodzących ze wschodu. Ptaki, które pozostały tu na zimę nie opuszczają Chełma. Za nocne schronienie służą im korony drzew parków i miejskich skwerów. Obserwując je możemy zauważyć wiele ciekawych zachowań. Gawrony – te większe o jednolitym czarnym upierzeniu ustawione w tyralierę przeczesują trawniki. Mocne dzioby pozwalają im dostawać się głębiej i wygrzebywać dżdżownice, pędraki oraz nasiona roślin. Kawki mniejsze z krukowatych z szarawą głową podążają tuż za nimi i korzystają z „przeoranej” przez krewniaków ściółki. Jeśli dobrze się przyjrzymy zauważymy, że podążają one za gawronami parami. Kawki są monogamiczne. Oprócz silnej hierarchiczności w obrębie stada łączą się w pary praktycznie na całe życie. Ich wierność może być wzorem dla innych zwierząt. Są to też nasze najinteligentniejsze rodzime ptaki. Idąc do sklepu może się zdarzyć, że obok nas uderzy o płyty chodnikowe pestka orzecha włoskiego mimo, że drzewo to nie rośnie w pobliżu. To kawka lub gawron rzuca je nam pod nogi właśnie na twardym podłożu z nadzieją, że przypadkiem nadepniemy je i uwolnimy bogate w białko oraz tłuszcze nasiono. Ich „wyrafinowanie” posunęło się do tego stopnia, że pędząc co rano do pracy otwieram drzwi domu z trzaskiem pękającej pestki orzecha. Para znajomych kawek siedzi na rynnie i spokojnie odprowadza mnie wzrokiem. Gdy się oddalę zeskakuje na „śniadanie”. Zawsze przypominam sobie o tym codziennym rytuale dopiero w momencie usłyszenia charakterystycznego dźwięku pękającego „orzecha”, który co rano czeka na mój zamaszysty ruch drzwiami. Słyszałem o przypadku pary kawek, która upuszczała nasiono na ulicy w miejscu przejścia dla pieszych z sygnalizacją świetlną, aby pędzące samochody zmiażdżyły skorupkę. Jakież było zdziwienie kierowców stojących na czerwonym świetle kiedy ptaki te sfruwały na pasy i porywały smakowite kąski. Czekały właśnie na ten moment.

Krukowate to bardzo ciekawe, towarzyskie ptaki. Swym ruchem, gwarem i zachowaniem urozmaicają szare dni późnej jesieni i zimy. Niestety, cieszą się one złą sławą głęboko zakorzenioną w wierzeniach i kulturze, której przyczyną jest ich czarne ubarwienie. Jakby na domiar złego swój los związały one z człowiekiem i budują gniazda w pobliżu jego siedzib. Staje się to źródłem konfliktów z mieszkańcami, którzy narzekają na hałas i nieczystości, które trafiają na chodniki, maski samochodów, a czasem również nasze głowy. Aby w pełni zrozumieć problem tych ptaków musimy zdać sobie sprawę, że poza miastami też nie są one zbyt mile widziane. Myśliwi często rzucają do jednego wora wszystkie gatunki krukowatych jako „wrony” i zrzucają na nie winę za brak drobnego ptactwa czy zajęcy.

Jeszcze do połowy lat 80-tych powszechne było niszczenie kolonii gawronów na terenach miast. Ginęły wtedy jeszcze nie w pełni rozwinięte młode, które nie mogąc latać padały ofiarą psów i kotów. Pamiętam dokładnie dzisiejszą Aleję Piłsudskiego ze zniszczonymi gniazdami, podskakującymi lub skulonymi ze strachu młodymi, wrzeszczącymi rodzicami, którzy kołowali nisko w poszukiwaniu swego potomstwa. Pamiętam jak z siostrą rokrocznie zabieraliśmy sieroty gawronów do domu z nadzieją na odchowanie ich. Dziś też w dobie powszechnej dostępności do wiatrówek, ptaki te jako pospolite często padają celem chuliganów. Niewielka kolonia lęgowa tuż obok mojej kamienicy bywa co wieczór niepokojona wybuchem petardy rzucanej z sąsiedniego bloku. Takie działanie jest celowo wymierzone w te ptaki, aby przepędzić je z miasta. Już niedługo może się okazać, że te przez jednych wcale nie zauważane, przez innych zaś nienawidzone zwierzęta niepostrzeżenie znikną z naszego pola widzenia. Oby nie bezpowrotnie. Rokrocznie notuje się bowiem spadek ilości kolonii lęgowych gawrona, zaś ocieplanie budynków i zamykanie otworów wentylacyjnych powoduje ograniczenie ilości miejsc gniazdowych dla kawki.

Tekst: Paweł Łapiński (artykuł ukazał sie w czaspiśmie „Powinność” w 2011 r. w ramach cyklu "Z życia Chełmskich Parków Krajobrazowych)

Foto: Kalina Łapińska oraz wikipedia.com

Ryciny: Władysław Siwek z "Ptaki Polskie" Jana Sokołowiskiego, Warszawa 1979