Z wielką przyjemnością przystaliśmy na propozycję pedagogów z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 1 w Lublinie zorganizowania zajęć terenowych w Kazimierskim Parku Krajobrazowym. Obchodzący w tym roku swoje 40lecie park jest bowiem „perłą w koronie” lubelskich parków krajobrazowych. Nigdzie indziej nie napotkamy bowiem takiego nagromadzenia wzajemnie się przenikających i uzupełniających walorów zarówno krajobrazowych, przyrodniczych, geologicznych, geomorfologicznych jak i historycznych jak właśnie w okolicach Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Kazimierz zna każdy, lubi chyba też ;-) Stąd też marszruta wyprawy miała być nie do końca oczywista.
Wesołym autobusem sprawnie przemieściliśmy się przez cały Płaskowyż Nałęczowski od Lublina po Kazimierz, aby znaleźć nad Wisłą. Pomimo upałów i suszy wysoka woda wszystkich zaskoczyła, ale była też przyczynkiem do pogadanki o współczesnej gospodarce wodnej oraz ryzku kąpieli w rzekach. A, że miasto Kazimierz Dolny, będący „stolicą” Kazimierskiego Parku Krajobrazowego rozwinęło się i piękniał dzięki szlakowi wodnemu to jego zwiedzanie rozpoczęliśmy od rozłożonych wzdłuż Wisły spichlerzy zbożowych i wyeksponowanemu mechanizmu napędowego parowca rzecznego. Kolejnym etapem było zanurzenie się w plątaninę lessowych wąwozów. Miało być spokojne i kontemplacyjnie napawanie się cieniem i chłodem, a wyszedł… maraton! Tak, tak, komary. Pogoń przez wąwozy, ręce pracują jak wiatraki – najstarsi kazimierscy górale nie pamiętają takie wylęgu – przyroda jak zwykle zaskakuje, choć czasami negatywnie ;-) Spokojnie zrobiło się dopiero na wierzchowinie, którą grupa doszła do ponownie do samego Kazimierza. Tam zwiedzanie centrum, ale nie tylko samego rynku ale i okolicznych uliczek z Małym Rynkiem i zgadywaniem „co to właściwie są te jatki?”. Kolejny punkt programu to wędrówka nadwiślańską skarpą od Męćmierza po Podgórz. Po drodze zwiedzanie „żywego skansenu” czyli Męćmierza z jego tradycyjna zabudową, podziwianie Krowiej Wyspy z punktu widokowego pod wiatrakiem oraz rozpoznawanie podstawowych gatunków roślinności stepowej. I choć pogoda rzeczywiście była stepowa i żar lał się z nieba przejście okazało się kolejną fantastyczną choć wymagającą przygodą. Młodzież z OSW okazała się wytrawną pieszą i wesołą kompanią, szczerze zainteresowaną otaczającym światem. Umówieni jesteśmy na kolejne wypady w teren, do kolejnych parków... choć może w chłodniejszą aurę ;-)
Tekst: Michał Zieliński
Zdjęcia: Marzena Grzechnik