Przeskocz do treści Przeskocz do menu

300 KILOMETRÓW ROZTOCZA

  • 29-10-2015

Pierwszego dnia po dojechaniu pociągiem do Zamościa mieszkańcy gminy Ruda Huta z Klubu Turystyki Rowerowej SKKT Ruda Team, Zespołu Szkół w Rudzie-Hucie oraz Stowarzyszenia Miłośników Gminy Ruda-Huta, a także pracowniczki Zespołu Lubelskich Parków Krajobrazowych mieli do pokonania 90 kilometrów. Pierwszym celem był Krasnobrodzki Park Krajobrazowy. Jadąc drogą przez Suchowolę mieliśmy piękny widok na rozciągający się przed nami wał Roztocza. Po dotarciu do Krasnobrodu okazało się, że cenny zabytek jakim jest Kaplica na Wodzie, w tym roku, niestety, nie jest „na wodzie”. Trwająca susza spowodowała, że wyschła rzeczka, a w studni zostało niewielkie wybijające źródełko. Ciekawy również okazał się barokowy kościół ufundowany przez Marię Kazimierę, późniejszą królową Marysieńkę.

Następnie wybraliśmy drogę na Tomaszów, aby przy leśniczówce skręcić w las. Biała droga wiła się wśród jesiennych drzew każąc nam wjeżdżać coraz wyżej. Całe szczęście od miejscowości Łuszczacz był zjazd. Ale nie byle jaki, bo z lewej strony ponad teren wznosił się ostaniec Wapielnia – najwyższy szczyt Roztocza Środkowego.

Tak pożegnaliśmy Krasnobrodzki park Krajobrazowy. W Grabowicy z punktu widokowego rozciągał się już widok na bór sosnowy Parku Krajobrazowego Puszczy Solskiej. Punktem obowiązkowym wycieczki było zwiedzenie rezerwatu „Szumy Nad Tanwią” z serią progów tektonicznych. Chwila odpoczynku i czas w dalszą drogę.

Roztocze Wschodnie powitało nas wieczornym chłodem i pysznym obiadem na Wiśniowej Górce, gdzie znajdowała się nasza baza wypadowa na następny dzień.

Drugiego dnia czekało na nas „Roztocze dla zuchwałych”. Zwiedzenie zabytków w Horyńcu (o historii, których ciekawie opowiadał Komandor rajdu Krzysztof Opas) oraz kapliczki Matki Boskiej w Nowinach Horynieckich było tylko rozgrzewką. Przed nami była „góra prawdy”. Strome i wysokie wzniesienie, na które wjechał (bez schodzenia z roweru) tylko jeden śmiałek: Władek. Południoworoztoczański Park Krajobrazowy to może i wymagające tereny do jazdy na rowerze, ale przebarwiające się buki, cisza, zaskakujące w środku lasu samotne krzyże i ruiny, rekompensują zmęczenie. Nie można też zapomnieć o bunkrach Linii Mołotowa, które ciągle fascynują i przyciągają. Obowiązkowo trzeba udać się do Radruża położonego tuż przy granicy z Ukrainą. Tam znajduje się najstarsza cerkiew w Polsce, wpisana ostatnio na listę zabytków UNESCO. O tym unikatowym miejscu bardzo ciekawie opowiada Pani kustosz, z którą należy wcześniej się umówić.

W jeden dzień nie da się zobaczyć wszystkiego, dlatego trzeba wybrać się tam ponownie. Może wiosną, kiedy to miejsce będzie miało całkiem inny charakter. Bo im więcej się wie o Roztoczu tym bardziej przyciąga.

Trzeci dzień – niedziela. Niestety, trzeba było wracać. I to w dobrym tempie, aby grupa mogła zdążyć na pociąg o 1600. Ale to dla nich nic trudnego. Mimo walki z podjazdami i wiatrem w pogodnych nastrojach wszyscy dotarliśmy do celu. Przed odjazdem jeszcze pamiątkowe zdjęcie przed Ratuszem na Rynku w Zamościu.

Jeżeli ktoś myśli, że taka wyprawa jest za trudna i nie da rady to nadmienię tylko, że najstarszy uczestnik miał 75 lat – i w cale nie jechał na końcu !
Tekst i zdjęcia – Małgorzata Grabek ZLPK OZ w Zamościu.